Akcja wykupu koni zakończona pomyślnie! :) |
Podsumowanie
W dniu 09 marca 2009 roku dostałam informacje od przyjaciół na
temat pogorszenia się warunków w zaznajomionej stajni, a tym samym stanu
koni, wraz ze zdjęciami dokumentującymi stan z tego dnia właśnie.
Jeszcze w grudniu konie miały
przyzwoitą opiekę i chociaż nie pracowały były jednak odpowiednio karmione i
zadbane, co miałam okazję widzieć na własne oczy i jeszcze wtedy nikomu by do
głowy nie przyszło, że za chwilę trzeba będzie konie stamtąd zabrać.
Niestety... od grudnia warunki w stajni uległy zmianie. Właściciel nie jest młodym człowiekiem, od zawsze sam zajmował się stajnią, ale ostatnio brakuje mu zdrowia i czasu na doglądanie koni, regularne karmienie, nie mówiąc już o czyszczeniu i ogólnej pielęgnacji. Konie niestety to odczuwają; są brudne, chude, szczególnie starszy Bartek, którego wygląd na chwilę obecną poprawia jeszcze zimowa puchata sierść, jednak za chwilę ją zgubi...
Jako osoba zwiazana z końmi i jeździectwem oraz
znająca te konie osobiście, postanowiłam znaleźć im odpowiedni dom.
Początkowo myślałam nad wykupieniem samego Bartka, jednak po przemyśleniu
sprawy postanowiłam zorganizować domy dla wszystkich trzech.
Jestem osobą prywatną, osoby tak samo pozostałe osoby, które pomagały mi w
organizacji i działaniu. Osobiście nie posiadam stajni, ale koleżanka zaproponowała
udostepnienie miejsca w swojej na tak długo, na ile będziemy potrzebować, bez
względu czy będzie to pobyt tymczasowy czy na stałę - mamy więc dokąd zabrać
konie!
Z tym entuzjazmem podtrzymanym przez koleżanki
zorganizowana została akcja na rzecz wykupu koni i dnia 11.03.2009. w internecie pojawił się nasz apel
o pomoc, w którym prosiliśmy głównie o wsparcie finansowe, ale również o
każdą inną formę pomocy- transport, pasza itp. Z racji iż każda z nas, osób
zaangażowanych w akcję, ma już własnego konia na utrzymaniu w stajni
hotelowej, nie byłyśmy w stanie wyłożyć potrzebnych kwot z własnych
kieszeni. Zorganizowane zostały przedmiotowe
aukcje internetowe, ogłoszony plan wykupu na stronach takich jak:
nasza-klasa.pl, świstak.pl, voltahorse, stadniny.pl, horsemarket, kopyciak.
Na temat koni początkowo podane były następujące
informacje:
Bart - tarantowaty ogier rasy małopolskiej w wieku około 14 lat, potocznie nazywany Bartkiem. Mieszkał w gospodarstwie wiejskim około 60 km od Warszawy. Kiedyś krył, ostatnie pare lat niewiele robił, tylko okazyjnie zaprzęgnięto go czasem do bryczki, resztę czasu spędzał w otwartej stajni i przylegającym do niej często podmokłym padoczku. Zawsze chętnie przychodził do ludzi i był bardzo przyjazny.
Razem z Bartkiem w stajni mieszkają jeszcze dwa koniki polskie, ogierki w wieku 2 i 3 lata, urodzone w Popielnie, oba mają udokumentowane pochodzenie. Młodszy ma wadliwie zbudowane przednie lewe kopyto, co powoduje, że noga ta jest dłuższa i koń jak gdyby utyka w stępie i kłusie, ale ogólnie potrafi śmigać szalonym galopkiem i wcale mu to nie przeszkadza, w końcu taki się urodził :) Ponieważ jest to młody konik być może fachowa i regularna korekcja kopyta poprawiła by jego sprawność fizyczną. (zdjęcia z dnia 17. 12. 2008)
W pierwszych dniach apelu bardzo miło zaskoczyła mnie reakcja ludzi.
Odzew był liczny, sporo osób oferuje nam stałe domy dla koni, w najróżniejszych
końcach Polski. Największym
zainteresowaniem cieszy się Bartek, w jego przypadku mamy w czym wybierać. Dla
koników też pojawiła się propozycja, ale tutaj już mniej liczne było ogólne
zainteresowanie. Dla
każdego z tych koni chcemy wybrać jak najlepsze warunki i ręce do opieki,
najlepiej w takim rejonie, gdzie możnaby czasem podjechać w odwiedziny. Miałam
pełne ręce roboty... odpisywanie na masę maili, sprawdzanie wiarygodności osób,
które wciąż się zgłaszały, negocjacje warunków itd. Sprawę utrudniała mi
odległość dzieląca mnie od koni, dopiero w dwa tygodnie po starcie akcji i apelu
mogłam do niej pojechać i omówić szczegóły z właścicielem, przez telefon
niewiele chciał powiedzieć, szczególnie na temat cen koni. Niestety pod względem finansowym niewiele sie zmieniało. Chętnych do adopcji nie brak, ale żeby konie zabrać trzeba za nie zapłacić, a osoby oferujące koniom dom najczęściej oferują tylko własny transport i odbiór, a nie pomoc finansową w wykupie, co jednak wiąże się z największymi kosztami całej akcji. W trakcie wykupu, po kolejnych
rozmowach z właścicielem koni, okazało się jednak, że jedynym dokumentem Bartka
jest nieaktualna od dawna licencja uznania ogiera, a koniki mają jedynie świadectwa
pokrycia matki z roku 2005, poza tym brak aktów urodzenia, czy chociażby dat, no
i czy pochodzą z Popielna? z pewnością pochodzi stamtąd ogier będący według
istniejących papierków ich
ojcem, ale dalej trudno na razie powiedzieć.
Żaden z koni nie posiada paszportu, tak wiec troszkę się tutaj pokomplikowało,
co znów wiąże się z wiekszymi kosztami itd. Aby odzyskać tożsamość koników
konieczne by były badania markerów genetycznych ich i ich rodziców, w przeciwnym
razie mogą zostać opisane co najwyżej jako NN :( W ciagu zaledwie dwóch i pół
miesiąca - od stycznie do początku marca, stan Bartka znacznie się pogorszył. Koń
wychudł, stał się osowiały, podobno niechętnie wyszedł ze stajni przywitać się z
ludźmi. Po zdjęciach jakie otrzymałam nie było dla mnie wątpliwości, że trzeba
znaleźć mu inny dom i dobrą opiekę i to jak najszybciej. zdjęcia z 09. 03. 2009. Nie musiałam przekonywać
właciciela o słuszności sprzedaży koni. Kiedy zaproponowałam, że je od niego
kupię zgodził się od razu, głównie ze względu na wspólne znajomości. Początkowo
nikomu innemu koni sprzedać nie chciał, jednak po przyjeździe na miejsce - 24
marca, okazało się, że ma umówionych kolejnych klientów, gdybym ja się z oferty
wycofała - kolejne małe zdziwienie... Przede wszystkim stan Bartka od zdjęć z 09. 03. do dnia mojej osobistej wizyty w stajni, czyli 24. 03. pogorszył się jeszcze bardziej. Konik był wychudzony na miarę anorektyka, a na suchy chleb rzucał się zachłannie i wciągał go bez umiaru jak tylko miał w zasięgu pyszczka. Zadnie nogi też były w nienajlepszym stanie, kowala nie widział dobry rok, jak nie więcej... ogólnie ręce mi nieco opadły i doszliśmy do wniosku, że stan konia przerasta nasze możliwości i oczekiwania, podobnie jak kwota, którą trzeba by było wypłacić za trzy konie. Rozsądniej było więc oddać go w ręce bardziej doświadczonych osób, u których będzie miał jeszcze przynajmniej przyszłość hodowlaną, niż zabierać do siebie i postawić jako skarbonkę i maskotkę... Mimo, że mamy do Bartka ogromny sentyment, to w tym przypadku dla jego dobra ważniejszy był rozsądek.
Koniki polskie nigdy w życiu nie widziały kowala na oczy, ale mimo iż od grudnia spadły nieco z wagi, to jednak brzuszki miały nadal okrągłe i nie było tak źle. Jedynie kopyto młodszego wzbudzało mnóstwo wątpliwości, ale jak widać jemu samemu nie sprawia ono trudności w ruchu.
Znalazły się jednak osoby, które
nie przeraziły się stanem tych dwóch koni i bardzo szybko i sprawnie odbyła się
ich przeprowadzka do nowego domu, znajdującego się w okolicach Lublina. Koniki wyjechały w dniu
28.03.2009.
Starszy konik polski, został jeszcze na chwilę u właściciela, ale już wykupiony jako mój własny, ze spisaną umową, musiałam tylko uzgodnić kwestie transportu.
Został przewieziony do swojego nowego domu w tydzień po wyjeździe kolegów (04. 04. 2009).
Jego wykup sfinansowaliśmy w dużej mierze z darowizn, które wpłynęły w odpowiedzi na apel oraz z drobnych kwot zebranych z aukcji internetowych. W transporcie jak i zakwaterowaniu konika pomogli znajomi koniarze z mojej okolicy. Zaraz po przewiezieniu konik został odrobaczony, kilka dni później przyjechał kowal, zadbaliśmy o ogólny wygląd i chwilę później wspólnie z siodłem zaczęliśmy objeżdżać okoliczne wsie, ale o tym już w innym dziale... "Nereidan", bo takie właśnie imię otrzymał konik. Skąd? o tym już też nie tutaj ;) Młodszy konik ma stopniowo prostowane kopytka, jednak już po pierwszej korekcie wyglądały znacznie lepiej i konik jako wałach zaczął karierę konika rekreacyjnego w szkółce jeździeckiej w okolicach Krasnystawu. Bartek odzyskał swoje dokumenty i licencję ogiera hodowlanego. Początkowo krył w okolicy Lublina, jednak w lipcu 2009 znów zmienił stajnię, trafiając w miejsce gdzie się urodził, czyli województwo świętokrzyskie, okolice Kazimierzy Wielkiej. Z racji zadawanych pytań informuję również, że żaden z koni nie jest koniem fundacyjnym, wszystkie zostały wykupione przez prywatnych właścicieli i u takich zamieszkują.
Wszystkim osobom, które
przysłużyły się do pomyślnego zakończenia akcji serdecznie dziękujemy! Przede
wszystkim w imieniu koni, ale również swoim. Partnerzy akcji
Do pozostałych osób zwracam się z prośbą o nie nadsyłanie kolejnych ofert adopcji czy odkupienia koni, gdyż trafiły one do swoich nowych i ostatecznych domów. Niestety Bartek jest tylko jeden, a ofert dla niego było kilkanaście, więc mam nadzieję, że pozostali oferenci będą tutaj wyrozumiali, w końcu nie mogłam go przekazać każdemu, nawet jakbym bardzo chciała. Jeśli ktoś ma ochotę zasilić jeszcze nasze konto na potrzeby starszego konika polskiego (utrzymanie i opieka, może w każdej chwili dokonać wpłaty na konto podane poniżej.
Z pozdrowieniami Drogą internetową udało mi siędotrzeć do hodowcy koników polskich i uzyskać kilka informacji. Koniki rzeczywiście pochodzą od ogiera Pelikan i klaczy Nereida. Zarówno ojciec jak i matka uredzeni byli w PAN Popielno, węc koniki są czystorasowe. Matka Nereida pochodzi od rodziców Tulipan - Narewna, niestety w momencie urodzenia obu koników, nazwanych przez hodowcę Platon (starszy) i Bocian (młodszy), nie miała udokumentowanego pochodzenia i tak też została sprzedana, czy została wpisana do księgi później staram się jeszcze ustalić, gdyż mam już namiary na jej następnego właściciela. W każdym razie udało się poznać tożsamość i losy koników. Nr. konta bankowego:
mBank
Przy dokonywaniu wpłat proszę w tytule przelewu
wpisać "konik polski" . |