Anglia - Suffolk -
Helmingham Hall Gardens i coroczny dzień konia
rasy Suffolk Punch 27 lipca 2008 organizowany przez coś w rodzaju związku
hodowców tej rasy -
The Suffolk Punch Trust. Pogoda dopisała tym
razem, aż za bardzo, bo upał był porządny. Okolica cicha i spokojna, typowa
wieś, przewaga łąk i pól, tylko nieliczne małe domki w okolicy, a przy nich
krowy, owce i drób biegający po ulicach.
W samym Hall Gardens ciekawa posiadłość otoczona sztuczną co prawda fosą, ale
konkretnie zarośnietą, a w niej sporo rybek. Dookoła rozległe ogrody z alejkami
i rozmaitą roślinnością. Są i stajnie, ale niestety nie pełnią już swoich
funkcji, a są jedynie zaadoptowane na kawiarnię, sklepik itp.
Głównym punktem tego dnia
jest prezentacja koni suffolk punch i ich ocena hodowlana. Omawiane jest
pochodzenie rasy, jej historia i oraz charakterystyka każdego konia z osobna pod
względem wieku, pochodzenia, przeznaczenia hodowlanego, potomstwa... Konie
prezentowane są w ręku, zarówno w uprzęży jak i bez oraz w zaprzęgach.
Przedstawicieli rasy może nie było zbyt wielu, bo ich liczba zamknęłaby się
pewnie w dwudziestce, ale co się dziwić, jak rasa zagrożona wyginięciem i w
całej Anglii liczy w tej chwili niecałe 400 zarejestrowanych osobników :(
Giganty... chrapki maja wielkości mojej głowy! wzrost spokojnie ze 180 cm w
kłębie i więcej, masa... bywa ze ponad tonę, ale opisać się tego nie da tak na
prawdę. Klacze co prawda mniejsze, delikatniejsze, już po samej szyi można
stwierdzić pleć, bo chłopaki maja karczyska konkretne.
I wszystkie bez wyjątku są kasztanowate, bo takie założenie rasy i selekcja w
jej hodowli.
Ale nie była to jedyna
atrakcja. Właściwie każdy mógł tu znaleźć coś dla siebie. Były zaprzęgi kucyków,
konie do polowań z całą psią sforą, ale było też coś poza końmi: pokazy psów
pasterskich zaganiających gęsi i indyki, ptaki drapieżne takie jak sokoły czy
puszczyki, a dla wielbicieli zabawek mechanicznych - zabytkowe traktory i
samochody.
Poza tym jak na każdej takiej imprezie różne stragany, nie zabrakło też
malarstwa :) przy tym wszystkim jakiś amatorski zespół z niezbyt znośnym jak na
mój gust repertuarem.
Publiczność nawet dość obfita, chociaż kto mógł, chował się w cień pod nieliczne
drzewa i spędzał tam większość czasu, no chyba że biegał z aparatem i był zbyt
zajęty, by myśleć o upale :)
|